czwartek, 11 lipca 2013

Miłość Rani, część 2 (Nutelaria)

Następnego ranka, gdy się obudziłam Liama już nie było... Na początku... Czułam się dziwnie. Chciało mi się płakać, ale miałam przed sobą nowy dzień. Musiałam wstawać. Dochodziła już 6. Gdy ubrałam kapcie-misie i założyłam szlafrok zauważyłam karteczkę na półce:
"Hej kochana.
Mam nadzieję, że się wyspałaś. Przepraszam, że tak szybko wyszedłem, ale musiałem iść z chłopakami do studia. Nie mów nic Harremu! ;) Więcej opowiem Ci, jak przyjdę.
Buziaczki, Liam ?"
Od razu się uśmiechnęłam. Znowu miałam chęć do życia. Ubrałam sukienkę, poczesałam się, umyłam zęby. Jedyna rzecz, o której myślałam, to... czemu nic nie mogę powiedzieć nic Harremu? Myślałam, że są przyjaciółmi i nic nie chowają przed sobą. Zeszłam na dół. W salonie pusto, więc poszłam do kuchni. Tam też pusto. Na stole leżały moje ulubione pisemka. Pomyślałam, że zrobię sobię kawę. Popijając ją i czytając gazetę nagle do kuchni wszedł Harry.
- A jednak ktoś w tym domu jest! - zawołał śmiejąc się.
- Cześć - powiedziałam.
- Hejka - uśmiechnął się. - Gdzie wszystkich wywiało?
Przypomniałam sobie o liście. Nie mogłam nic mówić.
- Em... Nie wiem poszli gdzieś...
Mówiąc to zaczerwieniłam się.
- Ty też masz przede mną jakieś tajemnice? - powiedział bardziej poważnie.
- Nie... Ale... Jak to ja "TEŻ"?
- Po prostu... Czuję, że chłopaki coś ostatnio ukrywają przede mną. Źle się z tym czuję. Nawet Lou nie chce mi nic powiedzieć. Gdy się ich o coś pytam odpowiadają, że nic się nie dzieje. Jednak ja myślę co innego. Jakiś czas temu, może tydzień wszedłem do salonu. Byli tu wszysy. Jak wszedłem to nagle zamilki i się na mnie patrzyli...
- Nie wiedziałam... Na prawdę.
- Rozumiem, ale... Proszę chociaż TY mów mi prawdę, ok?
- Jasne. Bo wiesz... Chłopaki gdzieś poszli, sama nie wiem gdzie... Ale może przejdziemy się na spacer?
- Czemu nie? - Twarz Harrego znowu zaczęła się rozjaśniać. - Znam świetne miejsca.
Jakiś czas później, gdy byliśmy już odpowiednio ubrani (była wiosna, rankiem było jeszcze chłodno) Harry był bardzo jakiś... szczęśliwy?
- No, to prowadź.
- Więc na początek pójdziemy drogą leśną, bardzo ciche i spokojne miejsce, później przejdziemy przez takie pola, a tam są sarny i wcale się nie boją. Spokojnie możne do nich podjeść. Potem zabiorę cię w moje ulubione miejsce - Harry się zatrzymał - ale to niespodzianka.
Zauważyłam, że gdy to mówił był bardzo podekscytowany... Jednak miał rację - to były piękne okolice. Całkiem fajnie się z nim gadało. Nie zachowywał się jak jakaś "gwiazdunia". Był sobą.
- Bardzo mi się podobało, a tobie? - zapytał.
- Oczywiście! Ale czekaj... Co z tą niespodzianką?
- Wiesz... Dzisiaj nie dam rady cię tam zaprowadzić, ale obiecuję, że następnym razem tam pójdziemy.
"Następnym razem"? Nie wiedziałam o co chodziło Harremu. On chce więcej takich spacerów? Jednak gdy się zorientowałam, o co mu chodzi przybliżył się do mnie... Chciał zacząć całować... CHCIAŁ.
- [t.w]?! Harry?! Co wy robicie?! - zawołał Liam, wybiegając z samochodu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz