Król
Louis III
część 1, "No to wyruszamy!"
Za
górami, za lasami, nawet za rzekami i polami żył sobie niegdyś król. Ale nie
był to zwykły król. Był to król pochodzenia z rodziny Tomlinson’ów. A zwał się
on Król Louis William Tomlinson III.
Pewnego
zimowego popołudnia król rozmyślał nad swym żywotem na ogromnym tronie.
„I cóż ja mam ze sobą począć?” – rozmyślał. – „Nudne są me królewskie dni. Co
robić?”
Jednak w przemyśleniach przerwał mu trzask. Trzask potężnych drzwi Sali
tronowej. W Sali pojawił się młodzieniec. Niewiele młodszy od króla.
- Ktoś ty? – spytał Louis.
- Jam być rycerz wielce potężny Harry, królu. – odparł i pokłonił się.
- Czego żądasz?
- Szukam przygody. Słyszałem, iż w lesie czai się pewne straszne stworzenie.
Chciałbym dla Waszej mości zabić tego upiora, aby nic nie zagłuszało
Królewskiej ciszy. Chciałbym jednego rycerza do pomocy, aby nieść bagaże.
„A może ja bym się przydał? Nie, to nie dla mnie takie gierki.” – myślał król.
- Niech więc będzie jak zechcesz. Ile chcesz towarzyszy? –spytał Louis.
- Wystarczy jeden. –odparł rycerz.
- Dobrze. Niall! Przyjdźże, chłopcze!
Zza drzwi wyjrzał pewien blondyn i podszedł do Harrego i Louisa.
- Witam, królu. Jak mija czas? Jedzenie dobre? Kosztował król..
- STOP! Cisza. Chciałbym abyś przyszedł, ponieważ mam dla ciebie misję. I tak,
kosztowałem bigosu. Całkiem niezły.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale czas leci. – odchrząkną Harry.
- Yyy, tak, tak – oczywiście. Niall, wraz z dzielnym rycerzem Harrym wyruszasz
w podróż, w której celem jest zabicie strasznego zwierzęcia, który zamieszkuje
w lesie.
- Ach, królu. Dla króla wszystko!
Nie mówiąc już nic, Harry ukłonił się i odszedł. Niall stał przez chwilę jak
słup soli, ale po chwili się otrząsł i pobiegł za Harrym. Król przypatrywał się
tej akcji, a gdy znów pozostał powiedział do siebie:
- I jestem sam. Przygoda minęła mi koło no-o-saaa… - mówiąc to ziewnął i zapadł
w głęboki sen.
-
Hej, zaczekaj, Ha.. He.. He-Henry! – wołał Niall.
- Harry. Mam na imię Harry. – odparł rycerz.
- Jak wolisz. Jestem Niall.
- Mhm. – Harry mruknął coś pod nosem.
- Z jakiego rodu pochodzisz?
- Słuchaj, to że razem wyruszamy zabić to stworzenie, nie oznacza, że musimy rozmawiać.
- Sknera… - powiedział cicho Niall, ale Harry to usłyszał.
- Po prostu uważam, że niektóre zdania są zbędne.
I nastała długa cisza. Wcale nie było nudno. Chodzenie po pięknych polach i
łąkach sprawiało, że każdy kto tam przechodził poczuł… Poczuł prawdziwy świat.
Nagle droga rozdzieliła się na dwa.
- Chyba teraz mogę się zapytać w którą str…
- Ciii. – powiedział Harry.
- Ale.. – Niall chciał dokończyć, ale Harry zakrył ręką jego usta.
Nagle obydwoje usłyszeli:
- Diffindo! Chłoszczyść!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz